Nie wszystko musi mieć sens na pierwszy rzut oka. Jeszcze ciekawiej robi się, kiedy okazuje się, że dwie z tych powodzi były spowodowane pożarami!

Londyńska powódź piwna – 1814 r.

17 października 1814 r. w Londynie doszło do niezwykłego w historii naszej cywilizacji wydarzenia. W browarze Horse Shoe doszło do uszkodzenia ogromnej kadzi z porterem, która po pęknięciu i uwolnieniu ogromnych ilości piwa uszkodziła również kolejne kadzie i beczki. W wyniku tego wypadku łącznie uwolniło się od 580 000 do 1 470 000 litrów piwa, które zniszczyło część browaru i popłynęło w dół londyńskimi ulicami.

Ilustracja londyńskiej powodzi piwnej z komiksu Dr Who z 2012 r. [źródło]

Impet był tak silny, że tylna ściana browaru, mierząca około 7,5 metra wysokości i gruba na dwie cegły, została zniszczona, a podrzucone przez siłę uderzenia cegły znajdowano później na dachach najbliższych budynków. Na wszystko z wysokości około 9 metrów patrzył jeden z pracowników, który niedługo wcześniej zauważył uszkodzenie kadzi. Zgłosił to do przełożonego, a ten kazał mu napisać notatkę do majstra, który miał to naprawić zapewne kolejnego dnia. Z notką w ręku stał na platformie i patrzył, jak kilkumetrowa fala portera wydostaje się z browaru.

Niestety w wyniku fali powodziowej, której wysokość szacuje się na nawet 4,5 metra w początkowym stadium, zginęło aż 8 osób. Była to piątka żałobników w trakcie stypy, dwójka mieszkańców suteren znajdujących się przy pobliskiej ulicy oraz 14-latka, która pracowała na zmywaku przy samym browarze. Dziewczyna zginęła przygnieciona zawalającą się ścianą, pozostali utonęli w piwie.

Lokalne władze oceniły, że wszyscy zginęli w wyniku nieszczęśliwego wypadku, nikt więc nie ponosił za to odpowiedzialności. Właściciele browaru ze względu na orzeczoną nieprzewidywalność tego wydarzenia nie musieli wypłacać odszkodowań rodzinom zmarłych. Firma przetrwała aż do 1961 r. [źródło]

Whiskey powódź oraz pożar w Dublinie – 1875 r.

Czasem jest tak, że powódź łączy się z pożarem — tak dzieje się na przykład po trzęsieniach ziemi, gdzie dochodzi i do fal tsunami i do pożarów domów. Tym razem w Dublinie było jednak inaczej. Doszło do katastrofy alkoholowej, a mieszkańców zaalarmowały świnie, dzięki którym liczba ofiar była prawdopodobnie najniższa z możliwych.

Według historyków wszystko zaczęło się od pożaru (przyczyn nie znamy), który wybuchł 18 czerwca 1875 r. około 20:00 w składzie wolnocłowym przy ulicy Ardee w Dublinie. W składzie przechowywano 1 193 000 litrów whiskey. Płomienie dość szybko przerzuciły się na pobliskie zagrody dla zwierząt, co wywołało niezwykle donośny świński kwik. Zaalarmowani tym dźwiękiem mieszkańcy zbiegli się na miejsce i zobaczyli pożar składu z alkoholem, który początkowo nie wydawał się aż tak groźny, jednak około 21:30 ogrzane ogniem beczki z whiskey zaczęły wybuchać, zalewając wszystko alkoholem.

Wielki pożar whiskey w Dublinie 1875r. [Firecall – link]

Oczywiście wiemy, że alkohol sam z siebie się nie pali, a palą się jedynie jego opary — co więcej, 40-procentowego roztworu też nie da się podpalić, jednak w tym miejscu przechowywano alkohol „w mocy beczki”, co oznacza, że był on zdecydowanie mocniejszy i to w tej historii było najbardziej tragiczne! Przy wysokiej temperaturze część alkoholu odparowywała, wytwarzając łatwopalne wyziewy, a rosnąca liczba uszkodzonych beczek sprawiała, że coraz więcej whisky wylewało się po prostu na ulice.

Skala pożaru i wycieku była tak duża, że doprowadziło to do powodzi whiskey na ulicach Dublinu. Fala powodziowa sięgała nawet 15 centymetrów, a lokalni mieszkańcy nie mogli przegapić takiej okazji i z chęcią raczyli się tym darmowym trunkiem na miejscu i łapali go też do każdego naczynia, jakie znaleźli pod ręką.

Wielki pożar whiskey w Dublinie 1875r. [Wikimedia – link]

Przegapienie takiej okazji byłoby grzechem, prawda? Cóż, było zupełnie odwrotnie, bo to właśnie w tym miejscu dało o sobie znać to, że był to alkohol o wiele mocniejszy niż zwykła whiskey. Z powodu zatrucia alkoholowego aż 24 chytre na whiskey osoby trafiły do szpitala, a kolejnych 13 w efekcie tej powodzi zmarło — też od zatrucia alkoholowego. Dzięki „świńskiemu alarmowi” w wyniku samego pożaru nie zginął nikt.

Straty w whiskey oszacowano na — w przeliczeniu na dzisiejsze — około 35 000 000 złotych. Spłonęło też kilka budynków, a samo wydarzenie zostało w mediach nieco „przykryte” przez lokalne władze, ponieważ opisy dziennikarzy o latających po ulicach w trakcie pożaru pijakach z chochelkami były zarazem zbyt chwytliwe dla zagranicznej prasy jak i upokarzające dla lokalsów. [Źródło, YT, źródło, źródło]

Powódź czekoladowa w Nowym Yorku – 1919 r.

12 maja 1919 roku około godziny 1 w nocy doszło do kolejnego pożaru o powodziowych skutkach, tym razem był to magazyn fabryki czekolady mieszczący się na nowojorskim Brooklynie. Kiedy strażacy dotarli na miejsce, zaczęli polewać budynek wodą, która w efekcie wypłukała z fabryki podgrzane masło, cukier i kakao. Mieszanka tych składników po wypłynięciu na ulice pozatykała okoliczne studzienki odpływowe, powodując dwie rzeczy:

  • masło z czekoladą nigdzie nie spływało
  • woda z gaszenia pożaru też nigdzie nie spływała i mieszała się z „czekoladą”
Budynek, Rockwood & Company [wikipedia]

To z kolei nad ranem doprowadziło do kolejnej konsekwencji. Otóż na miejscu zjawiły się całe masy dzieci, które, powiedzmy, „chciały pomóc w odetkaniu studzienek” i bardzo chętnie próbowały tej niezwykłej pożarniczej czekolady. Strażacy rozumieli, że każdy ma tu swoją rolę do odegrania, więc nie niepokoili dzieci, zajmując się swoimi strażackimi rzeczami. Dzieci rozgoniła dopiero policja.

Strażacy musieli też zmagać się dodatkowo z brodzeniem w czekoladowej brei, która w dodatku była zarazem klejąca jak i śliska. Według świadków przez co najmniej dwie przecznice tego dnia można było przepłynąć sobie łódką. Czy to nie brzmi jak pomysł na opowieść o chłopcu w fabryce czekolady?

Jedni nazwali tę powódź czekoladową, inni mówili o krówkowej fali płynącej przez okolicę. Straty w maśle, cukrze, kakao i zniszczonych ścianach budynku wyniosły w przeliczeniu na 2023 r. około 7 200 000 zł. [źródło]


Ode mnie: jeśli tu jesteś, to wiesz już, że teksty piszę dla Twojej rozrywki i przyjemności. 🙂 Nie ma tu reklam, więc opieram się tylko na wsparciu – klik – do którego zapraszam 😀 To bardzo pomaga! 😀


iskier

Cześć, jestem Iskier! Piszę te teksty w nadziei, że uda mi się założyć firmę, która się z tego utrzyma. Na razie zbieram fundusze, więc jeśli tylko masz ochotę wesprzeć to szlachetne przedsięwzięcie, gorąco zachęcam! :D

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *